Poniżej przedstawiamy wiersze Pani Katarzyny Wiktorii Polak, która otrzymała wyróżnienie w XLIV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim "O Laur Jabłoni " 2024.
Dafne
ulotniła się nagle jak aceton z paznokcia i zaczęła obnażać
mroczne strony, kulejąc na koniuszkach mielących bez
żenady języków: dlaczego sprzedała nerkę? żeby czmychnąć
do X? może było coś więcej – a czemu to było ważne? cóż
może być ważniejszego, od tego, co nie wyróżnia kogoś, kto
jest bezbarwny? śmiali się, przymierzali niewybredny
scenariusz, więc musiała się miotać w śliskich sieciach
domysłów. chichrała się ślepa wieczność – pokazała jej
pępek, ciemny brud na kolczyku. czy wiedział o tym Bernini,
że nie mogła inaczej? ale dziecko umarło, więc
ubrała się w korę, w pęknięte drzewo.
rana
zegar tyka cichutko, że rana
w ścianie po gwoździu
i obwódka po ramie
to przejście, skruszony
przesmyk – aby tamci objęci
ze zdjętego portretu mogli
przyjść i posiedzieć nad gazetą
sprzed roku albo pustym
talerzem i
zrzucić wieczną bezsenność
jak zrzuca się mokry żakiet –
i wsunąć w zatęchłą pościel
ciała – choć ciał już nie ma
i na własnym tapczanie śnić
nareszcie w kolorach albo
lśnić
ektoplazmą bez pretensji
do tego kto tu był i zdjął
zdjęcie małżonków: obnażył
jasne miejsce na ścianie
świadkujące w milczeniu
przenikaniu się linii
śmierci i życia
Maska
Miejsce kurzy się w sobie i teraz rozstawić
szopę, kurnik, psią budę i tę podłużną klatkę –
dla królików, rzecz jasna. Znikła budka z kiełbasą
parówkową i piwem, nie siądzie zgodnie na ławie
tych czterech brodatych starców, podobnych do
Sokratesów, z których żaden nie poznał arkanów
metafizyki, za to miał w małym palcu sekrety
serów i pszczół, i toczył zażarte boje ze stonką
na kartofliskach. Na wysypisku śmieci
leży pogięta klatka – rdzewiejące M1 umarłego
kanarka i siedem czarnych krawatów. Tylko tyle
z edenu, który się rozlazł w szwach. Dom
cegłówka po cegle rozebrała rodzina. Trzeba
sprzedać parcelę. I się wynieść do miasta, odnaleźć
się w nowej roli – jednak życie to teatr: tkwi i drwi
za pazuchą ostatnia maska.
Kino
shaker rocka i whisky. za szybkie samochody, dachujące
tak nagle, że nie zdążysz się zdumieć, na sygnale
karetki i rozpędzona kula, wypluta z
lufy z tłumikiem: rozchełstana kobieta frunęła przez kilka
pięter, trafiona między piersiami. twoja
ręka, błądząca w nieczystej
bieli popcornu nieruchomiała nagle w najgorętszych
momentach. strzelali ostro. myślami
wyszłam pst! po
angielsku do cukierni na rogu, gdzie półmrok jest
illegalny i wciąż wisi na gwoździu zżółkły portret
Bogarta, i cisza umie wyświetlać
czarno białe obrazy. ojciec puścił mi perskie
oko, brat przykleił do włosów różową, wyżutą gumę,
bez wahania ukradłam mu naklejkę z Donaldem. dlatego,
kiedy pytałeś, co sądzę o tym wypadzie, odparłam z
czystym sumieniem: to był genialny
film.