Poniżej przedstawiamy wiersze Pani Anny Piliszewskiej, która otrzymała nagrodę specjalną w XLIV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim "O Laur Jabłoni " 2024.
JABŁKA
na peryferiach krótki, przerwany szmer – w śmiejące się
płuco wiatru wpadł, dygotał i zamarł jak z tekturki
latawiec, liść cherlawej jabłonki, której już nie pamiętasz.
idź pomiędzy sadami – światłocień jest łatwopalny: gdy
wymyka się chyłkiem, prószy sitem gałęzi - pada
do stóp i wkleja się w wytarte obcasy. Wyśnij
chudy cień ojca, precel psiego ogona, koszyk z urwanym
uchem wypełniony po brzegi, ściągając jak magnes
watahy wściekłych owadów. niech ktoś przyjdzie
i nagle przezroczystą mątewką rozbełta wszelkie
jesienne na mieszanie pór roku, na wietrzność, na rozproszenie
rdzy na blasze konewki, by ją czas ukołysał.
niech znów zjawią się siostry i stanie się awantura
o zgubioną skakankę, śmigną stare lakierki, które naraz
potrącą spory koszyk z wikliny, by się mogły rozturlać
rumiane, obite jabłka, a starcze, żylaste palce rozłożą się
w drżący wachlarz, i cierpliwie powoli wysupłają je z traw,
zadyndają powrósła powojników i groszku, końska
mucha przycupnie na słoniowych baldachach słoneczników
więdnących przy sękatych sztachetach, i zapieją koguty
wstrząsając karminem skrzydeł. śpiesz się,
nim się obrazi stopa na ostry kamyk, cień na jaskrawość światła,
wyobraźnia na dotyk, logika na nierealność skórka jabłka na
nożyk, śnij.
SILVA RERUM
przestrzeń nabrała złota i dziwnie czerwonej barwy, to
chyba jest dobry omen. Po nocach w ogrodach szum.
upadła do rzeki gwiazda – starczyło prędko pomyśleć
tylko jedno życzenie, a stryjenka powiła tak czekanie
bliźnięta. Teraz pośród gałęzi dygotają na sznurkach
pieluszki i prześcieradła. jabłka w darze i liście
pilnie ronią jabłonie. czułe są pelargonie, półszepty,
gdakania kur, psie ogony i śpiące na zapiecku
kocice niczym bure westalki półczujne i półleniwe
srebrną wełną po polach rozedrgała się jesień, szczęście
chcę się rozpełzać jak dymy na kartofliskach, pochwalone
po stokroć kołysania,
smużenia, krążenia sennych owadów wśród sparciałych
owoców, niewiara w nicość i śmierć. to nieprawda
że kiedyś obcy wejdą z piłami
w nieśmiertelność jabłonek, że nas wcale nie będzie.
MOLNICA
pójdź. i wlustrz się w sieć zmarszczek, niech cię przeniknie
bełkot, woń mułu, nerwowy plusk, ruch glonów i puls powietrza.
niech cię woda okłamie, że znowu
jest spławną strugą i że gwiazdy połyka, i nie prawda, że przyszli
regulować koryto, że ujarzmili przestrzeń klamrą ulic i mostów.
Usłysz wrzaski młynarzy, skrzypienia leniwych młynów,
dzieci rwące tatarak piszczą w głos i się śmieją, z chmury
cedzi się mżawka, trzaśnie bat, kiedy w błocku ugrzęźnie czubaty wóz.
Cienie drżą – może wiedzą, że wszystko jest urojone. Bo te płatki nad
brzegiem podejrzanie się chwieją…
GRÓJEC. KRATER MARSJAŃSKI
tam. toccata dla pieszych, którzy marzą
podróże poza obrębem globu, w tym
wycieczkę na Marsa. coś jak blizna, czy order
zdobi ciało
niebieskie. czai się w dymnym szumie, czuć je
w mediach i w kościach. imago w tkance
wszechświata. bardzie obce niż własne,
czyli spoza
bestiarium. oficjalnie nie rości sobie
prawa prószenia, więc pylenie w przestrzeni
tryliardem przejrzystych nasion jest jedynie
iluzją: dotykiem przeźroczystości. czym
jesteś takie owakie, które śnisz się i mnożysz
lżej od myszy, kosmosy, komara czy
ichtiozaura? sny są ślepe. Dryfują-
mówi dziadek i kroi plastry szarej
renety. tymczasem
w gwiezdnej otchłani trwa,
jak ukłon dla ziemian, nieświadom siebie i
Grójec – krater marsjański.