Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. W.S. Laskowskiego w Grójcu

Wyszukiwarka

Relacja ze spotkania autorskiego z Małgorzatą Justyną Palką

Relacja ze spotkania autorskiego z Małgorzatą Justyną Palką.

O tych co odeszli nie można zapomnieć.

 

Małgorzata Justyna Palka - autorka niezwykle poruszającej książki „Ona po prostu zniknęła”  była gościem cyklu „Uwaga premiera” w Big Book Cafe na warszawskim Mokotowie. Na specjalne zaproszenie księgarni i autorki, niezwykle szczerą i pełną wzruszeń rozmowę poprowadziła Kinga Majewska - Dyrektor Miejsko - Gminnej Biblioteki Publicznej w Grójcu. Z autorką można było spotkać się osobiście 12 czerwca lub obejrzeć transmisję on-line na Facebooku. Ci, którzy chcą posłuchać wzruszającej opowieści o matczynej miłości, pożegnaniu i budowaniu świata na nowo po stracie bliskiej osoby, mogą to nadal zrobić na społecznościowym profilu autorki.

Małgorzata Palka jest autorką książek „Ona po prostu zniknęła” oraz „Ona po prostu zniknęła. Niewysłane listy do córki”. Opowieści te powstały po dramatycznym wydarzeniu jakim była śmierć Justyny Palki - młodej córki autorki. Trzeciego maja 2011 roku załamał się jej świat, kiedy córkę na pasach śmiertelnie potrącił samochód. Kierowca wcześniej notowany i poszukiwany przez policję, prowadził samochód pod wpływem narkotyków. Za jego lekkomyślność straszliwą cenę zapłacili inni.

Ona po prostu zniknęła", jest przepełnioną miłością opowieścią o nieżyjącej córce - artystce. To historia jej życia, dokonań i marzeń. To pięknie wydany zapis myśli i emocji, pisanych doskonałym językiem esei w oprawie wybranych zdjęć. Wydana w 2021 roku „Ona po prostu zniknęła. Niewysłane listy do córki"  to próba pożegnania się matki ze swoim dzieckiem i przekaz o tym, jak nauczyć się znowu żyć.

Opowieść o pięknym człowieku.

Joanna Grodzka w poruszającej recenzji napisała, że “książka ta jest zaproszeniem do spotkania z pięknym człowiekiem”. I tak o swojej córce opowiada autorka. Justyna, jak mówi o niej mama, była piękną, młodą i elokwentną kobietą. Człowiekiem, który miał przed sobą całe życie. Utalentowana studentka SAIC (The School of the Art Institute of Chicago), rozpoczynająca karierę jako dyrektor kreatywny w jednej z największych amerykańskich firm reklamowych. Radosna i zdeterminowana, zawsze miała głowę pełną pomysłów. Od najmłodszych lat wiedziała czego chce, nieważne czy był to tusz do drukarki czy przefarbowanie włosów. Zgasła, zanim zdążyła zrealizować marzenia. Kochająca mama chciała uchronić ją od zapomnienia, zabezpieczyć to co młoda artystka robiła za życia. Projekty tworzone na studiach, kolorowe kartki dla rodziny, plakaty i eseje. Aby twórczość, która sprawiała radość innym miała na nich wpływ i po jej śmierci. By spuścizna pełna idei, emocji i życia pokonała niesprawiedliwą tragedię.

Autorka opowiadała, że aby wrócić do życia po stracie dziecka potrzebowałam dużo czasu. Początkową adrenalinę, niezbędną do organizacji pogrzebu zastąpił ból i nieopisany smutek. Jednak porządkując rzeczy Justyny odkrywała swoje dziecko na nowo. Zafascynowana patrzyła na jej zdjęcia, notatki, eseje i uświadamiała sobie jak niepospolitą osobą była. Właśnie tą wyjątkowością i pięknem chciała podzielić się z innymi. Efektem tej pracy jest pierwsza książka, wydana w symboliczną, trzydziestą rocznicę urodzin Justyny. Nakład ukazał się w trzech językach: polskim aby rodzina i znajomi mogli poznać tę historię, niemieckim dla przyjaciół z dzieciństwa, z którymi wychowywała się Justyna i angielskim aby towarzysze jej dorosłego życia również mogli przeczytać tę historię.

Ku pamięci.

I tak pośród bólu i żałoby Pani Małgosia odnalazła w sobie siłę i motywację do działania. Pracowała nad tym, aby pamięć o jej córce się nie zatarła. Zorganizowała cztery piękne wystawy pełne zdjęć i projektów młodej artystki. Odbyły się w Sali balowej School of the Art Institute of Chicago, gdzie studiowała Justyna, w Dortmundzie w Złotej Sali – mieście jej dorastania i we Wrocławiu - Europejskiej Stolicy Kultury, w Galerii Barbara w przejściu Świdnickim. Jak podkreślała “Chciałam pochwalić się moim dzieckiem i zmotywować innych do działania. Dzięki temu co robiłam córka była ze mną. Czułam jej obecność na każdym kroku. Kiedy nie miałam siły prosiłam o znak, o pomoc i ją dostawałam”.

Również firma, w której pracowała Justyna postanowiła uhonorować pamięć młodej artystki. Utworzyła fundusz stypendialny jej imienia „Justyna Palka Memorial Scholarship Fund” dla uzdolnionych studentów. Mimo że sama pracowała tam jedynie szesnaście miesięcy przetarła innym absolwentom drogę. Dzięki jej zaangażowaniu i talentowi firma uwierzyła, że to dobry sposób by dawać pracę tym, którzy rozpoczynają ścieżkę zawodową.

Pozwól jej odejść…

Słowa te przyszły wydawałoby się niespodziewanie. Po dziesięciu latach od śmierci swojej siostry wypowiedział je syn autorki: “Mamo, pozwól jej odejść.” Początkowy szok i bunt zastąpiła refleksja, że być może naprawdę nadszedł na to czas? I tak, w kontekście życia Justyny tworzyła się opowieść o pani Małgosi. O jej życiu, codzienności i emocjach. Piękny zapis w postaci tytułowych, niewysłanych listów do córki. Przejmujący tekst o tym, co nie zostało wypowiedziane. Zapis wspomnień, wolnych myśli i przede wszystkim pięknej matczynej miłości. Trwała próba pożegnania się z utraconym dzieckiem, a jednocześnie rodziła się poruszająca opowieść o tym, jak znaleźć na nowo swoje życie, a w nim samą siebie. “Ty miałaś swoje poprzeczki, a ja mam swoje. Teraz mam najważniejszą pożegnać się z Tobą i żyć swoim życiem” zacytowała fragment Pani Dyrektor.

Autorka w publikacji opowiada o swoim życiu: dzieciństwie,  podwójnej emigracji. Mówi o sobie, że jest Polką, niemiecką Amerykanką i amerykańską Niemką. Jest mamą, babcią, kobietą, którą dotknęła osobista tragedia i która znalazła siłę by żyć. Dzieli się swoimi emocjami, łzami i planami. Jak zauważyła prowadząca spotkanie, pisanie książki stanowiło swoistą autoterapię, z czym autorka pełnym emocji głosem się zgodziła. “Chciałam jej powiedzieć to co zostało niewypowiedziane, na co nie zawsze był czas, a co chciałam żeby wiedziała”- dodała.

Koło się toczy.

Pani Małgosia wierzy, że to, co dzieje się w naszym życiu potrafi wrócić w innej formie. Myśl, że rzeczywistość zatacza koła jest dla niej szczególnie ważna. Kiedy nadawała córce imię od początku wiedziała, że będzie to Justyna. Sądziła, że będzie pierwszą Justyną w rodzinie. Tymczasem okazało się, że już w XVII i XVIII wieku żyły jej imienniczki. Niestety, umierały w młodym wieku. “Towarzyszyły mi pretensje do siebie, że może ją naznaczyłam złym losem” - zauważyła ze smutkiem.

Wierzę w znaki.

Sala wstrzymała oddech kiedy autorka podzieliła się niezwykle osobistymi przeżyciami, takimi które często dla innych pozostają niezrozumiałe. Opowiedziała, że kiedy pisze maila widzi litery, które układają się w nowe znaczenia, mruga światło, dzieją się rzeczy jakby Justyna chciała dać jej znak i odpowiedzieć na wołania. Już wcześniej ich życie było naznaczone symbolami, towarzyszyła im liczba 11 uważana za liczbę perfekcyjną, tak jak w oczach matki perfekcyjna była Justyna. Mieszkałyśmy na 11 piętrze, w apartamentach 1110 i 1111, Justyna na takich piętrach też studiowała i pracowała. Nawet karetka, która po nią przyjechała miała numer 11. “Córka zawsze mówiła, że rok 2011 będzie przełomowy” przytoczyła pisarka. Nikt nie spodziewał się, że w tak tragiczny sposób. Ale teraz rodzina i znajomi, którzy napotykają w swoim życiu jedenastkę traktują ją jako symbol Justyny, piękny znak pamięci o niej.

Twoja własna droga.

Autorka reasumowała, że w jej życiu przez 10 lat jakby się nic nie działo, żyła pamięcią swojej córki a teraz rzuciła się w wir projektów. W planach jest wydanie tomiku poezji, być może  kolejnej książki - tym razem o jej własnym życiu. Jak sama stwierdziła byłaby to pełna przygód opowieść sensacyjno-kryminalna. “Nigdy nie bałam się życia. Kiedy mieszkaliśmy w Polsce był to czas, kiedy było ciężko, wieczne kolejki i puste półki w sklepach. Z biednego osiedla w Nowej Hucie jestem w Stanach Zjednoczonych” - dodała z uśmiechem. Z radością podzieliła się informacją o narodzinach kolejnego wnuka co spotkało się z oklaskami i gratulacjami.

Stanowczo powiedziała jednak, że nie chciałaby doradzać innym osobom w żałobie. Mimo że sama czuje, że najtrudniejszy etap ma za sobą, odnalazła swoją siłę i dzieli się historią to podkreśliła, że każdy ma swoją drogę i musi ją właśnie znaleźć. Nie każdy jednak musi pisać książki. W jej przypadku ważne było działanie, towarzystwo ludzi i to aby nie stać w miejscu.  Paradoksalnie najbardziej irytujące było, kiedy ktoś chcąc okazać wsparcie mówił „rozumiem”. Wtedy narastała w niej złość i przekonanie, że tego co przeżywa nikt inny nie jest w stanie zrozumieć. Również jej synowie przechodzili przez proces żałoby na swój sposób. Tomasz pisał hip hopowe teksty i robił graffiti. Sebastian zrobił film. „Nie płaczemy już tak dużo.” - podsumowała.

Jestem architektem życia.

Na sali zapanowało poruszenie, kiedy pojawiła się okazja do zadawania pytań. Nie sposób uchwycić emocji, które towarzyszyły całej rozmowie. Wzruszającą próbę podjęła jedna z uczestniczek spotkania, która przyznała, jak bardzo poruszyła ją ciepła opowieść o relacji między rodzicem a dzieckiem. Pani Małgosia podkreśliła, że trzeba o nią dbać, każdego dnia. Wskazała by patrzeć na dobre rzeczy i momenty. Nie krytykować, a motywować. Widzieć piękno w codziennym macierzyństwie.

Jeszcze raz opowiedziała o poszukiwaniu własnej drogi. O tym, że najważniejsze aby małymi krokami iść do przodu, aż uzyska się wizję tego, co chce się zrealizować, żeby spełnić marzenia. Podzieliła się nostalgiczną i romantyczną historią o miłości, która przyszła znienacka, w postaci jej drugiego męża, który cały czas ją wspiera. “Jestem architektem życia”! dodała z optymizmem.

Autorka nie kryła wzruszenia, kiedy prowadząca spotkanie Pani Dyrektor wręczyła jej przepiękny bukiet piwonii. “Ulubione kwiaty mojej mamy” zauważyła z rozrzewnieniem. Nie zabrakło też kwiatów z publiczności, ocieranych ukradkiem łez i podziękowań za piękną historię. Długo jeszcze wybrzmiewało echem to, jaką gościnia ma w sobie wewnętrzną siłę i moc. Po zakończeniu można było nabyć książkę z dedykacją i zamienić kilka słów z autorką. Również pod internetową relacją pojawiły się słowa podziękowania za pomoc i wsparcie, którymi dzieli się autorka. Za to, że pokazuje, iż mimo tragedii można dalej żyć.

W komentarzu, pod transmisją spotkania sama autorka napisała: “O tych co odeszli nie można zapomnieć”. My też pamiętajmy.

Anna Skoczylas-Mikołajczyk

Facebook.com X.com

Zobacz również