Role negatywne są ciekawsze
Artur Barciś to człowiek, który urodził się po to, by zostać aktorem. Na spotkaniu z mieszkańcami Grójca w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej opowiedział, jak to się stało, że mały chłopiec ze wsi pod Częstochową trafił na największe polskie sceny. Przyznał także, w jakim filmie, by nie zagrał i gdzie zaliczył największą sceniczną wpadkę.
– Cieszę się, że pani [dyrektor biblioteki Kinga Majewska – red.] mnie przedstawiła – powiedział Artur Barciś na przywitanie z mieszkańcami Grójca. – Z powodu niektórych ról za plecami słyszę zupełnie inne nazwisko. Gdy na ekranie królował serial Miodowe lata, to nie mogłem przejść przez ulicę, by nie usłyszeć „Norek, do kanału!”. Albo jakaś pani przechodziła i krzyknęła „Tadzik, na górę!”. Z kolei w ranczu grałem drania, więc niektóre panie, gdy mnie widziały, spluwały symbolicznie.
Zerwać z łatką
Aktorowi, jak przyznał, udało się jednak przynajmniej częściowo zerwać z łatką Tadzia Norka i Arkadiusza Czerepacha. Pomogła – jakkolwiek to zabrzmi – pandemia. Artur Barciś bowiem, gdy leżał chory w łóżku, nie miał się ogolić twarzy. Potem spojrzał w lustro i uznał, że zarost powinien zostać. I sprawiło, że reżyserzy zaczęli widzieć go w innych rolach, w tym przestępców. – Teraz właśnie skończyłem zdjęcia do, mam nadzieję, świetnego kinowego filmu pt. Polowanie, gdzie gram bossa lokalnej mafii, bardzo złego człowieka. Bardzo się z tego powodu cieszę. Aktorzy wolą grać role negatywne, bo są one po prostu ciekawsze – przyznał.
Sen z Wysockim
Publiczność zgromadzona w bibliotece była ciekawa, jaką największą sceniczną wpadkę zaliczył Artur Barciś. Zdarzyła się podczas Festiwalu Piosenki Poetyckiej w Olsztynie, gdzie miał zaśpiewać bardzo trudny utwór Włodzimierza Wysockiego. Aktor najpierw nie mógł dostosować się do tempa akompaniamentu, potem zaś dwukrotnie zapomniał tekstu. Za swoją niedyspozycję przeprosił publiczność i zabawnie „usprawiedliwił się”. – Powiedziałem publiczność, że tej nocy przyśnił mi się Włodzimierz Wysocki i powiedział: „Artur, ty tego jutro nie zaśpiewasz” – opowiedział.
Przyszłość Rancza
Nie mogło też zabraknąć pytania o kontynuację kultowego serialu Ranczo, w którym Artur Barciś grał rolę Arkadiusza Czerepacha. – Jest bardzo dobry scenariusz, który przed śmiercią napisał Andrzej Grembowicz. Właściwie mieliśmy już zaczynać zdjęcia, gdy okazało się, że Paweł Królikowski jest bardzo chory. Czekaliśmy, aż wyzdrowieje. Niestety Paweł zmarł, a rola Kusego, którą grał, była kluczowa, więc temat kontynuacji serialu zszedł na dalszy plan. Potem nad scenariuszem zaczął pracę syn śp. Andrzeja Grembowicza. Powstał zatem kolejny scenariusz, w którym Paweł Królikowski gra, ale z materiałów, które zostały odrzucone z poprzednich serii. Niestety, ktoś we władzach Telewizji Polskiej dokładnie przeczytał ten scenariusz i na razie tematu nie ma. Po prostu za bardzo przypominał to, co oni robią – opowiedział aktor.
Machulski był przeciwny
Droga do aktorstwa Artura Barcisia przebiegała niemal podręcznikowo. Był najdrobniejszym uczniem w szkole, przez co inni trochę mu dokuczali. „Rósł”, gdy wchodził na szkolną scenę. A wtedy nawet ci, którzy się z niego wyśmiewali, bili mu brawo. Z biegiem czasu pojawiły się sukcesy w konkursach recytatorskich na poziomie wojewódzkim i krajowym. Wreszcie przyszedł czas na egzaminy do Szkoły Filmowej w Łodzi. Zdał je za pierwszym razem, choć łatwo nie było. Jednym z jego zadań egzaminacyjnych było zagranie dyrygenta, który musi prowadzić koncert, mimo że spadają mu spodnie. – W końcu zagrałem tak, że zdjąłem te spodnie i dyrygowałem bez nich – wspominał artysta.
Co ciekawe, przeciwny przyjęciu Artura Barcisia do Szkoły Filmowej był Jan Machulski. Na szczęście zupełnie innego zdania były dziekan Wydziału Aktorskiego Maria Kaniewska oraz aktorka Jadwiga Chojnacka (Marcjanna Paczesiowa, matka Jagny z Chłopów). I to za ich sprawą zdobył miejsce w prestiżowej filmówce. Z jego roku sporą karierę na szklanym ekranie, oprócz niego, zrobili także Daria Trafanowska, Tomasz Mędrzak i Edward Żentara.
„Nie zagrałbym w Smoleńsku”
Publiczność chciała się również dowiedzieć, w jakim filmie Artur Barciś, by nie zagrał. – Jeśli chodzi o charakter postaci, to nie ma takiej roli. Bardziej dotyczyłoby to scenariusza, który jest byle jaki. Nie zagrałbym w filmie Smoleńsk, bo ten film kłamie. Mógłbym natomiast zagrać na przykład pedofila, bo to może być ciekawa postać z punktu widzenia zadania aktorskiego – powiedział.
Artur Barciś przez ponad godzinę z właściwą sobie swadą opowiadał o swoim życiu, drodze aktorskiej i planach na przyszłość. A tych na szczęście jest bardzo dużo, a zatem ciekawych projektów artystycznych z udziałem tego wspaniałego aktora w najbliższym czasie nie zabraknie. Choćby i w nowej adaptacji słynnego Znachora.
Dominik Górecki