We wtorkowe popołudnie, 11 czerwca 2025 r., Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Grójcu miała zaszczyt gościć znanego dziennikarza, prezentera telewizyjnego, autora i trenera medialnego – Macieja Orłosia. Spotkanie poprowadziła dyrektor biblioteki, Kinga Majewska. Frekwencja przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów – biblioteka pękała w szwach, a życzliwa i uważna publiczność stworzyła wyjątkową atmosferę.
Na wstępie dyrektor Majewska przytoczyła zabawną anegdotę związaną z wcześniejszymi próbami zorganizowania spotkania z gościem: – „Z panem Maciejem też mieliśmy przygody. Jak dobrze pamiętacie, na początku roku mieliśmy już wyznaczony termin. Z przyczyn zawodowych musieliśmy go przenieść, ale pan Maciej powiedział: „skoro powiedziałem, że do Grójca przyjadę, to ja przyjadę.” Już pierwsze minuty spotkania zdradzały, że nie będzie to typowa promocja książki – ale rozmowa pełna wspomnień, refleksji, humoru i autentycznych emocji.
Rodzinne korzenie i dziecięce fascynacje
Maciej Orłoś pochodzi z rodziny mocno związanej z literaturą – jego ojciec, Kazimierz Orłoś, to uznany pisarz, autor m.in. opowiadania „Wielbłąd”, na podstawie którego Jerzy Stuhr nakręcił film „Duże zwierzę”. – „Tego pisania było bardzo dużo w mojej rodzinie. Natomiast tych aktorskich rzeczy w ogóle nie było” – wspominał.
Już jako dziecko zagrał w filmie „Kazimierz Wielki”, a jego pierwszą rolą ekranową był młody Kazimierz. – „Pierwszy raz w życiu całowałem się na planie filmowym” – śmiał się.
W młodości próbował swoich sił w dubbingu. – „Kupiłem sobie rower za pierwszą rolę w filmie bułgarskim „Jeże rodzą się bez kolców” za dubbing. Ale wtedy jeszcze nie myślałem, żeby pójść w tym kierunku zawodowo” – przyznał. Te doświadczenia były jednak iskrą, która rozpaliła fascynację sceną i skłoniła do wyboru studiów aktorskich.
Szkoła teatralna i trudy zawodu
Droga do szkoły teatralnej nie była łatwa. – „Nie ma czegoś takiego jak bułka z masłem. Trzeba się do tego bardzo dobrze przygotować. Bez tego ani rusz” – mówił Orłoś.
Początki nie należały do najłatwiejszych. – „Prawie mnie wyrzucili po pierwszym semestrze. Trzy na szynach. I głosowanie – zostawić czy nie” – wspominał szczerze. Uratowało go nie tylko samozaparcie, ale też wsparcie profesorów, m.in. Aleksandry Śląskiej.
– „Zapasiewicz to był człowiek, który zagrałby jabłko tak, żebyśmy widzieli jabłko. Niesamowity” – podkreślił z uznaniem.
Wspominał też spektakl dyplomowy „Czekając na Godota”, zrealizowany pod okiem Antoniego Libery: – „To był spektakl głośny i kultowy. Sala pękała w szwach. Jedna z największych moich przygód teatralnych”.
Od aktora do prezentera – droga przez Teleexpress
Po ukończeniu szkoły przez kilka lat związany był z Teatrem Ateneum. – „Moja największa rola? Alfons (przyp. autorki tekstu: imię) mówi jedno zdanie. Serio” – ironizował z humorem.
Zmiana nastąpiła w 1991 roku, kiedy rozpoczął pracę w „Teleexpressie”. – „Z wahaniem, ale się zdecydowałem. Bo to była szansa – i telewizja, i stała pensja” – mówił.
Wspominał różne etapy rozwoju programu – przejście na emisję na żywo, komputeryzację redakcji czy stworzenie Teleexpressu Extra: – „Znowu coś. Jak mamy zrobić dwa programy zamiast jednego tym samym zespołem? A potem się okazało, że da się”.
Jako twarz Teleexpressu był znany z charakterystycznych puent na koniec programu. – „Na 15 minut przed emisją nadal często nie miałem końcówki. I jakimś cudem zawsze coś mi wpadało do głowy” – zdradził kulisy pracy prezentera.
YouTube, podcasty i nowa rzeczywistość medialna
Po odejściu z telewizji w 2016 roku zaczął intensywnie działać w internecie. Stworzył kanał na YouTube – „W telegraficznym skrócie”. – „To była taka moja prywatna wersja Teleexpressu. Pisałem, nagrywałem sam, montażysta z Grecji, producent z Londynu, syn z kącikiem muzycznym. W trójkę zrobiliśmy całość” – opowiadał.
Kanał osiągnął imponującą liczbę 230 tys. subskrybentów, a niektóre filmy przekraczały 300 tys. wyświetleń. Obecnie jest zawieszony – ze względu na powrót Macieja Orłosia do telewizji. – „Dostałem propozycję prowadzenia programu ‘Daję słowo’. I to wymaga zaangażowania. Trudno było godzić jedno z drugim”.
Szkolenia, książki i inne pasje
Ważną częścią jego życia zawodowego są szkolenia z wystąpień publicznych. – „To moja druga noga, którą warto mieć. Uczę ludzi, jak mówić ciekawie, jak się nie stresować” – mówił.
Jest także autorem książek – zarówno poradników, jak i pozycji dla dzieci. – „Dzieci mnie zainspirowały. Powstała seria o Kubie i Meli, a jedna z nich została nawet lekturą szkolną” – opowiadał z dumą.
Obecnie pracuje nad autobiografią – „Taka rozmowa rzeka, która ukaże się w wydawnictwie Agora. Od ponad roku nad tym pracujemy, powinniśmy być już przy końcu, a ja wciąż dostaję nowe fragmenty do sprawdzenia” – śmiał się.
Pytania z sali i zakończenie spotkania
W końcowej części spotkania nie zabrakło pytań od publiczności – padły m.in. te o przyszłość telewizji, o wpływ polityki na media czy wspomnienia z Trójki Polskiego Radia. – „Nie każdy miał możliwość ot tak trzasnąć drzwiami i odejść. Ludzie mieli kredyty, dzieci, zobowiązania. A dziennikarzy postawiono w sytuacji bez wyjścia” – mówił z wyraźnym wzruszeniem.
Zapytany o emocje towarzyszące powrotowi do TVP odpowiedział: – „Miałem swoje rzeczy ustalone już ładnych parę lat. I w ogóle żyłem z takim przekonaniem, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Jednak uznałem, że trzeba się włączyć do historycznego wydarzenia, kiedy odzyskujemy media publiczne. Teleexpress odzyskuje twarz”.
Na zakończenie otrzymał gromkie brawa i podziękowania od zgromadzonej publiczności, która jeszcze długo po oficjalnym zakończeniu ustawiała się w kolejce po autografy i wspólne zdjęcia. Kinga Majewska – dyrektor biblioteki, zamykając spotkanie, podkreśliła wyjątkowość tego wieczoru: – „Jesteśmy ogromnie wdzięczni panu Maciejowi za obecność, za szczerość, poczucie humoru i mądrość, którą się dziś z nami podzielił. Dziękujemy Państwu za obecność – i już zapraszamy na kolejne wydarzenia z cyklu spotkań autorskich!”
Kinga Majewska