Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. W.S. Laskowskiego w Grójcu

Wyszukiwarka

Biblioteka to moje miejsce na ziemi

Z Dyrektor Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej im W. S. Laskowskiego w Grójcu, rozmawia Szymon Wójcik.

 

Szymon Wójcik: Czym jest dla Pani biblioteka?

 

Kinga Majewska: Jeżeli pracujesz w miejscu, które jest twoją miłością, to nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu. Ja tak mam! Uwielbiam swoją pracę. Biblioteka to moje miejsce na ziemi. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym pracować gdzieś indziej.

 

Jak to się wszystko zaczęło? Jakie były  początki Pani kariery?

 

W moim środowisku zawsze się czytało. Wychowałam się w rodzinie, gdzie książki były ważne. Mam takie wspomnienie: tata czytający książkę musiał ją skończyć. Wielokrotnie nie spał przez to nocami. Moja mama potrafiła sobie je dozować i delektować się przyjemnością lektury. Babcia też czytała, nawet w wieku 90 lat. Przywoziłam jej książki ze specjalnie powiększonymi literami (Nasza biblioteka również posiada zbiory z dużym drukiem). Czytała 5 książek w tygodniu. Kiedy przyjeżdżałam i widziałam, że przeczytała 3, to od razu wiedziałam, że źle się czuje.

 

Ja sama jestem pokoleniem Jeżycjady – to taka powieść o losach najbardziej znanej poznańskiej rodziny Borejków i ich przyjaciół, którą napisała Małgorzata  Musierowicz. Zostałam wychowana na „Ani z Zielonego Wzgórza”, „Panu samochodziku”, „Tomku Sawyerze”. Książki towarzyszyły mi zawsze. Potem był taki moment, kiedy w liceum głównie czytałam lektury.  Raz w tygodniu była nowa pozycja do omówienia. Nie starczało czasu na inne książki. Obecnie jest to w ogóle nie do pomyślenia. Młodzież ma kilka książek do przeczytania w przeciągu roku szkolnego, niektóre tylko we fragmentach. Następnie studiowałam i już pracowałam w bibliotece. Tak więc biblioteka i książki to całe moje życie. Nie wyobrażam sobie, żeby przed snem nie przeczytać chociaż kilku stron.

 

Kiedy objęłam stanowisko dyrektora, to nasza grójecka biblioteka w porównaniu do placówek, w których wcześniej pracowałam, była 10, 15 lat wstecz. Tutaj czekała mnie praca u podstaw. Po pierwsze, księgozbiór był przestarzały, zdezaktualizowany, zniszczony i cóż… śmierdzący kurzem. Otrzymywałam godny budżet od organizatora na odświeżenie księgozbioru. Po drugie, pracowałam z bibliotekarzami, żeby pokazać im, że ta biblioteka może wyglądać zupełnie inaczej. Wprowadziliśmy dla czytelników wolny dostęp do zbiorów, a księgozbiór dziecięcy rozbudowaliśmy tak, że ma swoje miejsce, a nie tylko aneks w Wypożyczalni dla Dorosłych. Moim zdaniem 99% sukcesu to ludzie. To, że masz z kim pracować, a ja mam taki komfort i takich ludzi w bibliotece. Miałam też dobrego Burmistrza, który wspierał bibliotekę i ufał moim decyzjom. Po trzecie, musieliśmy pokazać społeczeństwu, że ta placówka może inaczej funkcjonować. Biblioteka bez nowości umiera. Napisałam kiedyś w „Życiu Grójca”, że biblioteka powinna być skarbnicą najnowszych książek. Stare pozycje są oczywiście wypożyczane, ale w mniejszym stopniu. Książki obecnie są bardzo drogie, a czytelnicy przychodzą głównie po nowości lub inne zbiory biblioteczne np. gry planszowe.

 

Jaką rolę pełni w życiu dla mieszkańców ta instytucja?

 

Dla społeczeństwa odgrywamy bardzo ważną rolę. Na przykład uzupełniamy ofertę Grójeckiego Ośrodka Kultury, gdzie się bardzo dużo dzieje, ale została nisza. To nasza  poboczna działalność, która jest bardzo doceniana przez społeczność Grójca. Ale nie tylko, bo jesteśmy bardzo znaną instytucją na Mazowszu. Przypomnę, że nasza biblioteka w zeszłym roku, w kategorii działalność biblioteczna, zdobyła nagrodę dla najlepszej Biblioteki na Mazowszu.

 

Innowacje. Co udało się wprowadzić?

 

Kiedy obejmowałam stanowisko dyrektora w 2007 roku, wszystko było na papierze. Nie było cyfryzacji, nie było komputerów. Funkcjonował system kart i zapis krzyżowy, a to były bardzo archaiczne procedury.  W tej chwili mamy własną kartę elektroniczną lub aplikację na telefon. Wszystko jest w systemie bibliotecznym Mateusz. Możemy zamawiać książki przez internet. Odbierać je na mieście z książkomatu, który z racji dużego zainteresowania obsługujemy 2 razy dziennie. Możemy też e-booki wypożyczać przez internet - nie pojawiając się na miejscu w bibliotece.

 

Czym właściwie jest ten książkomat?

 

To coś w rodzaju paczkomatu, czynnego przez całą dobę. Świetnie radzi sobie z obsługą potrzeb mieszkańców pracujących w Warszawie lub w godzinach pracy biblioteki. Uważam, że godziny otwarcia są bardzo dobre i wychodzą naprzeciw potrzebom naszych czytelników. Pracujemy do godziny 18, a w każdą sobotę biblioteka jest czynna. Dzięki książkomatowi, można wejść na stronę biblioteki, wybrać dowolną pozycję z katalogu i zamówić ją, a następnie odebrać w dogodnym dla siebie czasie.

 

To z pewnością wymaga dodatkowej pracy i zaangażowania pracowników.

 

Wierzę, że to my jesteśmy dla czytelników, a nie czytelnicy dla nas. Oczekują, żeby nasza obsługa działała właśnie w ten sposób. W soboty mamy bardzo dużo gości. Statystyki pokazują, że to jeden z lepszych dni. Pracujemy też w długie weekendy: na przykład 2 maja 2024r. odwiedziło nas 161 osób, z czego 80 osób wypożyczyło nasze zbiory.

 

Czy młodzi ludzie czytają? Czego oczekują oni?

 

Nie chciałabym generalizować. Jeśli młodzież czyta, to przeważnie w internecie. Jeżeli coś z tego jest przeniesione na papier, to ustawiają się po to kolejki. W drugiej kolejności młodzież czyta to, co akurat influencerzy promują na tik toku oraz innych kanałach w mediach społecznościowych. Młodzież jest jak gąbka. Oni nie filtrują, oni chłoną po prostu wszystko, co akurat ich w danym momencie interesuje.

Bardzo poczytną literaturą u młodzieży są fantastyka i mangi. A my jesteśmy jedną z wiodących bibliotek w Polsce, w tej kwestii. Bardzo przyglądamy się temu trendowi. Współpracujemy z animatorem, który ma dużą wiedzę w tym obszarze. Ukierunkowuje ich. Na każdej z ponad 3 tys. pozycji o tej tematyce mamy oznaczenia wiekowe: 12+, 14+, 16+,18+.

 

Czy mieszkańcy nadal chętnie sięgają po gry planszowe ?

 

Obserwujemy mocne zainteresowanie ze strony czytelników planszówkami. Mamy 318 tytułów, z których chętnie korzystają całe rodziny. Cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

 

Jakie są Pani marzenia i jakie są realia?

 

Marzenia, które w tej chwili nie są realne, ale za jakieś 5, 10 lat staną się wymaganiami... Biblioteka mieści się w pięknym, zabytkowym budynku, ale niestety nie spełnia on potrzeb bibliotecznych. W tej chwili mamy około 88 tys. woluminów. A na potrzeby działalności około bibliotecznej dysponujemy malutką salą na jakieś 50, 60 dzieci. Ten brak odpowiedniej przestrzeni podcina nam skrzydła. Poza tym, zabytkowy budynek zaadoptowany do takiej działalności, musi dostosować się do wytycznych konserwatora zabytków. Obecnie panuje trend i moda na przestrzenie otwarte. Nasz obiekt jest po prostu za mały, przytłaczają cię regały oraz kolumny, które musiały zostać ze względów konstrukcyjnych.

Moim marzeniem jest duży obiekt, z ogromną salą spotkań. Obecny budynek, chodź piękny i reprezentacyjny, nie spełnia oczekiwań pod względem właśnie przestrzeni. Jesteśmy instytucją, gdzie drzwi się nie zamykają. Odwiedza nas mnóstwo czytelników. Mamy się czym pochwalić, bo od początku tego roku do końca listopada wypożyczono u nas blisko 90 tys. książek!

 

Dzisiaj to ja przepytuję Panią, ale często to Pani pełni taką rolę. Rozmawia Pani z politykami, aktorami, pisarzami.

 

Każdy zawód i każda osoba, którą gościliśmy w bibliotece jest związana z książką. I to jest dla mnie  wyznacznikiem. To mój naturalny proces pracy dyrektora. Daje mi mnóstwo satysfakcji, ale wiąże się z poświęceniem czasu na przygotowanie się do takiej rozmowy (średnio około 3 tygodni). Czytam książki, wyszukuję artykuły prasowe oraz wszelkie materiały na temat mojego rozmówcy.  Filtruje, to co można znaleźć w internecie.

 

Katarzyna Bonda powiedziała: „Skąd Wy macie taką Dyrektor? Przecież ona wszystko o mnie wie. Powinna pracować w wywiadzie”.

 

To ogrom pracy, duża odpowiedzialność. Firmujesz swoją instytucję, ale też całe nasze społeczeństwo. Są spotkania, które prowadzi się lekko i bardzo fajnie. Zdarzają się i takie, które są bardzo wymagające. Do dziś wspominam wieczór z Wojciechem Jagielskim. Samo przeczytanie tych książek, było dla mnie trudne. Rozmowa z nim była jak strzelanie z karabinu: pytanie, odpowiedź, pytanie, odpowiedź… koniec.

 

Porozmawiajmy jeszcze o projektach i dotacjach.

 

Od początku zarządzania przeze mnie placówką otrzymaliśmy 18 dotacji na działania dla społeczności grójeckiej oraz drugie tyle na zakup nowości wydawniczych. Pozyskujemy je na projekty miękkie, które dotyczą pracy z ludźmi. Dają nam wiele satysfakcji. Trudno jest wybrać, który projekt był najlepszy, pierwsze były raczkujące, dotyczyły dzieci. Mieliśmy sporo warsztatów tematycznych, warsztatów dla seniorów. Seniorzy przez to mówią o mnie, że jestem ich matką chrzestną. Ich grupa rozrosła się przecież tak, że już w Grójeckim Ośrodku Kultury się nie mieszczą. Zapoczątkowałam ich działalność oraz starałam się spełniać ich potrzeby.

 

W okresie pandemii, kiedy trzeba było oszczędzać, wpadłam na pomysł projektu „Retro wakacje z Biblioteką”. Tematem wiodącym były gry, zabawy, jakie organizowało sobie moje pokolenie i nasi rodzice. Kiedy to nie mieliśmy telefonów, komputerów, Play Station. To też był bardzo ciekawy i udany projekt. Kolejnym starzałem w dziesiątkę okazał się „W poszukiwaniu kwiatu paproci” - tegoroczny projekt o tematyce słowiańskiej, którego pomysłodawczyniami były Magdalena Sepczyńska-Górzyńska oraz Anna Skoczylas‑Mikołajczyk. Na pewno przygotujemy jeszcze niejedną niespodziankę.


Dziękuje za rozmowę.

 

Ja również i pozdrawiam wszystkich czytelników Życia Grójca.

Facebook.com X.com

Zobacz również