15 stycznia 2025 roku roku Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Grójcu gościła Pana Andrzeja Zygmunta Rolę-Stężyckiego: genealoga, historyka i regionalistę. Wydarzenie przyciągnęło miłośników historii oraz mieszkańców, którzy pragnęli zgłębić tajniki lokalnych tradycji i wydarzeń, które ukształtowały nasze regiony. Autor, znany z pełnych faktów publikacji podzielił się z uczestnikami nie tylko swoimi badaniami, ale także osobistymi anegdotami. Spotkanie było doskonałą okazją do refleksji nad wartością lokalnej historii w kontekście współczesności.
Zagubione czy odnalezione
Niedawno wydane „Zagubione fakty...” to już 36 publikacja autora. Odsłania nieznane dotąd wydarzenia i epizody z życia sławnych osób i okolic Grójca. Odkrywa tajemnice, które rzucają nowe światło na historię. Dlatego nie będziemy za dużo zdradzać. Uchylimy tylko rąbka tajemnicy i zainteresowanych odsyłamy do książki. A tam: fragmenty życiorysu „Hubala”, czyli majora Henryka Dobrzańskiego, opowieść o kobietach będących hersztami zbójnickiej bandy i historia kapliczki z Matką Boską Jazłowiecką, która stoi w Kociszewie. Czytelnicy poznają też losy Leonarda Pękalskiego – grójeckiego malarza i jego zaginionych obrazów.
Praca w toku
Autor podkreślił, jak ważne jest pielęgnowanie wspomnień i historii. Obecnie trwa praca nad kolejnymi publikacjami, między innymi Słownikiem nazw miejscowości w gminie Belsk Duży, których jest ponad 100. Każde miejsce dokładnie opisane i opracowane. Naniesione na mapę. W opisach odnajdziemy historię nazwy, najważniejsze wydarzenia. Ogrom włożonej w opracowanie pracy był widoczny, gdy autor zaprezentował szkice dokumentów czekających na ostateczną wersję i ich wydanie. Z żalem zauważył, że przeszkody finansowe utrudniają ten proces. Każda książka to bowiem skarbnica wiedzy, która mogłaby stanowić podstawę do doktoratu – zawiera niezwykłe informacje, daty i wspomnienia, które mogą zostać zapomniane. Niestety, wysiłki regionalistów nie są wystarczająco doceniane i docierają jedynie do wąskiego kręgu odbiorców.
Mimo wszystko
Pisanie to jego sposób na życie, jak sam zażartował: „jeden pije wódkę, drugi pisze książki”. Tego dnia z gośćmi biblioteki chciał się podzielić tajnikami warsztatu. Nie ukrywał, że to trudna branża. Ostatnia publikacja została wydana dzięki finansowemu wsparciu znajomych. W PRLu przeciętny nakład stanowił 20 tysięcy książek, teraz średni nakład to 200 pozycji. Opracowanie graficzne, korekta to kolejne wyzwania i koszty, które stają przed autorem. Wobec piętrzących się przeszkód po zakończeniu prac nad książką obiecuje sobie, że już do tego nie wróci, że już nic nie napisze. A jednak za każdym razem wraca i pracuje nad kolejnymi stronami. Trzykrotny laureat nagrody Złotego pióra mówi, że pisanie to sposób na życie, dzięki temu „jest wolny”.
Ciekawość świata
Historyk podzielił się prywatną refleksją na temat różnic między czasami swojego dzieciństwa, a dzisiejszym światem. Jak sam mówił, wychował się w epoce, kiedy dzieci same organizowały sobie zajęcia. Łowiły ryby, raki, chodziły w błocie. Były ciekawe świata i rozwijały tę ciekawość. Kiedyś wszystko było przeżyciem, doznaniem, a teraz żyje się szybko. Tymczasem, w każdym z nas jest wiedza, warto się nad nią pochylić i utrwalić. Docenić ślad, który może zostać. Fascynujące, że czasami jedyna informacja o człowieku to taka, że był w więzieniu, ale nadal to jest świadectwo z jego życia. Ludzie przychodzą i odchodzą, wraz z nimi ulatują wiadomości. Kiedy jednak mamy możliwość rozmowy, wymiany doświadczeń te przeżycia zostają. „Po koszulę do mamy, do ludzi po rozum” – mówiono. Chociaż jego książki koncentrują wiadomości tak, że niektórzy traktują je jako przewodniki to w tekstach stara się oddać ciepło i patriotyzm.
W poszukiwaniu korzeni
Książki pełne są dat, nazw miejscowości, każda strona to godziny pracy i bogactwo zgromadzonych informacji. Zapis śladów przeszłości utrwalony dla kolejnych pokoleń. Jak mówi autor, przeszłość i wiedza o ludziach ulatuje zbyt łatwo. Dziś pamiętamy naszych bliskich zazwyczaj dwa pokolenia wstecz. A warto pielęgnować wspomnienia, utrwalać wiedzę. Mówca zachęcał, aby założyć teczkę z informacjami o sobie, zdjęciami, zapiskami wspomnień. Przyznał, że on sam prowadząc badania o swojej rodzinie, odszukał dane aż do 1245 roku. Przeszkodą okazał się język staropolski, dużo trudniejszy do odczytania niż dokumenty pisane łaciną czy cyrylicą.
Pasja, talent i opowieść
Andrzej Zygmunt Rola-Stężycki, będąc człowiekiem wielu talentów – nauczycielem, kowalem, leśnikiem, mundurowym i sportowcem – udowadnia, że pasja do pisania i dokumentowania historii jest nie tylko formą twórczości, ale także sposobem na zrozumienie i zachowanie przeszłości dla przyszłych pokoleń. Jak sam mówi o sobie: „Jestem ostatnim dyplomowanym kowalem w Grójcu. Umiem konia okuć, siekierę wyklepać i napisać książkę”. Jego życie i prace stanowią inspirację dla wielu, którzy pragną odnaleźć swoje korzenie i utrwalić ślady minionej epoki.
Zdecydowanie, dzięki jego książkom wśród zagubionych faktów, możemy czuć się mniej zagubieni.
Anna Skoczylas-Mikołajczyk