Największą odwagą świata jest, kiedy człowiek potrafi być sobą - Katarzyna Stoparczyk w rozmowie z Kingą Majewską
Katarzyna Stoparczyk, dziennikarka radiowej Trójki. Stworzyła radiowe audycje Dzieci wiedzą lepiej, Myślidziecka 3/5/7, Zagadkowa niedziela, Dajcie nam głos!! Kasia Stoparczyk i Dzieci. Autorka książek Jak mieć w życiu frajdę oraz Franciszek Pieczka. Portret Intymny. W rozmowie z Dyrektor Kingą Majewską opowiada o tym, co w życiu jest ważne, czy warto słuchać dzieci i czy Franciszek Pieczka był Gwiazdą.
Kinga Majewska: Porzuciłaś talent muzyczny na rzecz swojej naturalnej potrzeby mówienia. Podążyłaś za głosem serca, duszy czy los Ci zmianę przyniósł?
Katarzyna Stoparczyk: Jestem przekonana bardzo głęboko, że każdy z Nas ma ogromny talent. Nie zawsze jednak mamy to szczęście, że ten talent odkrywamy. Człowiek nawet nie podejrzewa, że jest drugim Einsteinem, albo drugą Tokarczuk. Grałam na gitarze wiele lat i to mi bardzo dobrze szło. Jeździłam na konkursy i je wygrywałam. Zdałam na Akademię Muzyczną. Miałam predyspozycje dosyć duże. Kiedy skończyłam gitarę klasyczną i dyrygenturę, zorientowałam się, że najważniejsze jest to, aby człowiek i jego dusza była szczęśliwa. Żeby człowiek szedł z radością do tego co robi. A że ciągle gadałam i koledzy ze mną nie wytrzymywali zaproponowali mi, abym zapowiadała koncerty. I dała im spokój :-P. Kiedy zapowiadałam jeden z koncertów przyjechało Radio i Telewizja i zaprosili mnie do współpracy. Z dnia na dzień zmieniłam zawód. Potem przytrafiła się PR3. Bardzo się z tego cieszę, bo to było i mam nadzieje, że kiedyś jeszcze będzie, absolutnie wyjątkowe miejsce. Mnie spotkało w życiu takie szczęście, że mogę robić to, co kocham.
KM: Otrzymałaś nobilitację dotyczącą stosowania w Twojej pracy pedagogiki empatii
KS: To bardzo ładne było ze strony prof. dr hab. Romana Lepperta, który prowadzi taki kanał YouTube „Akademickie zacisze”. On gromadzi wokół siebie środowisko profesorskie w naszym kraju. Ja z tym środowiskiem mam dużo wspólnego, bo jestem laureatką Mistrza Mowy Polskiej, a tam profesorowie wybierają tych ludzi. Jeśli ktoś już tak zaszczytny tytuł otrzyma, to jest w tych gremiach. Pan profesor obserwował moją pracę i powiedział, że to, co robię to jest pedagogiką empatii. Dzieci to najważniejsi ludzie tego świata. Są najszczersze. Są naszą przyszłością. Kiedy patrzy się w oczy dziecka mam poczucie jakbym rozmawiała z Mistrzem Zen, buddyjskim mnichem. To jest 100 % uwagi. Moment z dzieckiem to jest taki złoty strzał, prawdziwy kontakt z człowiekiem. Empatia w kontekście dziecka jest kluczowa.
KM: Kiedy dzieci tracą swoją niewinność?
KS: Oczy społeczeństwa są bezlitosne. Proszę zobaczyć jak my się przejmujemy tym, co powie sąsiad. Co powie sąsiadka. A kogo to obchodzi? Oczy społeczeństwa Nas przycinają. Jak my nie możemy być sobą. To jest największa odwaga świata, kiedy człowiek potrafi być sobą. Jest taki paradoks, że przychodzimy na ten świat wyjątkowi. To znaczy, że nie ma drugiego takiego samego egzemplarza w całym wszechświecie. Potem staramy się za wszelką cenę wejść w buty drugiego człowieka. Tak się upodobnić, tak się podporządkować. Cała edukacja przystrzyga nasze dzieci jak trawnik. To jest okropne, bo tracimy indywidualizm. Jest to paradoks, dlatego, że najbardziej cenne życie, najpiękniejsze życie to takie, kiedy odważymy się żyć zgodnie z biciem własnego serca. Żyć zgodnie z własnymi liniami papilarnymi, bo nie ma drugiej osoby, która ma to, co mamy w środku my. Dla mnie jest to pogwałcenie wszelkich praw człowieka, to, co sami sobie robimy. Kastrujemy swoją osobowość, swoją indywidualność tylko dlatego, że boimy się, że ktoś się będzie z Nas śmiał. Bo jesteśmy inni niż on. Trzeba mieć odwagę, że będzie się śmiał. Przyjąć to, bo to nie ma znaczenia. Dziękuję każdego dnia za spotkania z dziećmi, bo to one uczą mnie najwięcej. Bo one mają tą odwagę, nie potrafią zakładać masek.
„Dzieci w piaskownicy się przechwalają. Jedno dziecko mówi: moja mama pracuje w Ministerstwie, druga dziewczynka mówi: a moja mama uczy w szkole. Inne dziecko mówi: moja mama pracuje w Bibliotece. Jeden chłopczyk chce coś powiedzieć. Widać, że waży słowa, bardzo się chciał pochwalić. I tak nie wiedział co powiedzieć i nagle wypala: a moja mama pracuje w pocie czoła.”
KM: Jak pamiętać, że dzieci lepiej wiedzą?
KS: Dzieci wiedzą lepiej. Tak jest. Wystarczy spojrzeć im w oczy i zobaczyć, że to jest taki fenomen, który jest przez moment. Dzieci tak szybko dorastają. Mi wydaje się, że ja nadal jestem niewinna i naiwna. Moje dzieci zwracają mi uwagę, że mogłabym bardziej orientować się w sytuacji, bo się ciągle nie orientuje. Dlatego, kiedy człowiek za bardzo się orientuje i sobą przejmuje to jest zgorzkniały. W moim odczuciu, nie ma nic gorszego od zgorzknienia. Bardzo ważna jest lekkość, fun, bo jest tak trudne to nasze życie. Daje popalić wszystkim, że po co przejmować się sobą tak bardzo? Nie ma sensu.
KM: Kiedy inni odchodzili z radiowej Trójki, Ty wybrałaś dobro dzieci i dla nich zostałaś. Polityka była nieważna. Słuchacze byli Ci wdzięczni z całego serca?
KS: To rodzaj fenomenu, myślę że w skali całego świata, że Trójkowi słuchacze są jacyś obłędni. Oni zawalczyli o to, abym została w Radio. Ich inicjatywą był również pomysł na płytę, czy też wydanie książki. Do współpracy przy realizacji płyty zaprosiłam Grupę Mocarta. Artyści mieli skomponować puenty muzyczne do wypowiedzi dzieci. Ta płyta wyszła w świat w sezonie ogórkowym, pod koniec czerwca. Jednak zajęła 3 miejsce i przebiła samego Stinga. Słuchacze, po każdej audycji wysyłali setki maili. Wspaniała była ta interakcja.
KM: Jak mieć w życiu frajdę to tytuł Pani książki, o którą prosili słuchacze. Spośród dwustu wywiadów wybraliście dziewięć. Wszystkie miały wspólny motyw trzech pytań. Proszę, abyś odpowiedziała Nam na te pytania.
KS: W tych wywiadach zawsze zadawałam takie trzy pytania: Co by Pani powiedziała tej małej/małemu dziewczynce/chłopcu, która teraz jest w Pani/Panu? Za co byś podziękował temu dzieciakowi, co w Tobie jest? Po co to życie jest? Wchodziłam do studia i tak nonszalancko zadawałam te pytania gościom i dopiero zorientowałam się, że te pytania są takie trudne, gdy w rozmowie Magda Mołek zadała mi to pytanie. Zrozumiałam, że są to bardzo trudne pytania. Odpowiadając na nie, podziękowałabym sobie, tej małej Kasi, która we mnie jest głównie za odwagę. Dzięki tej małej Kasi, potrafię obronić swoje decyzje, które są bardzo niepopularne. Wiem, że w życiu tak ważna jest prawda i to, żeby żyć w zgodzie najpierw ze sobą, a potem przeglądać się w oczach ludzi. Na tę odwagę trzeba się zdobywać. Bo choćby cały świat mówił Ci, że jesteś wspaniały, a Ty wiesz, że masz jeszcze parę rzeczy do przerobienia, to trzeba iść za sobą. I odwrotnie. Jeżeli cały świat by mówił, że beznadziejne jest to co robisz, jeśli Ty masz w to wiarę, jeśli będziesz to konsekwentnie robił, to prawdopodobnie odniesiesz sukces. Oczy społeczeństwa bardzo często podcinają Nam skrzydła, nie pozwalają Nam frunąć. My mamy bardzo mało czasu tutaj na Ziemi. Żeby pofrunąć najpierw do siebie, potem do ludzi. I to nie jest egoizm, to nie jest egocentryzm, to jest miłość. Jeśli nie będziemy siebie kochali, to nie mamy szans pokochać drugiego człowieka. Jesteśmy jak lustro. Możemy dać ludziom tylko to, co w sobie mamy. Doszliśmy do wniosku z darkiem Bugalskim, że Magda Umer mówiła prawdę, że nasze życie jest po nic. Nasze życie to taki lot ćmy. My jesteśmy tutaj tak krótko, Ci najwięksi, którzy tak rządzili na Ziemi, którzy rozdawali karty, pamięć o nich też odchodzi. Więc jedyną rzeczą którą my tutaj mamy, która ma sens, jest bycie dobrym. To takie proste. Radość, przywilej.
KM: Danuta Szaflarska była bardzo szczelnie chroniona przez menedżment. Pasuje do Ciebie powiedzenie, jak nie drzwiami, to oknem?
KS: Małgosia Domagalik, kiedyś naczelna miesięcznika Pani, zapytała się mnie czy chce u niej pracować. Chciałam rozmawiać z ludźmi, ale na moich warunkach. Naczelna dała mi wolną rękę. Chciałam porozmawiać z Danuta Szaflarską, jednak menedżment nie dopuszczał mnie do niej. Jednak ja nie jestem z tych, co się grzecznie pytają i łaskawie czekają na pozwolenie. Pojechałam do teatru i ochrona zobaczyła jak my już siedziałyśmy i rozmawiałyśmy. Już wtedy wiedziałam, że to jest te samo DNA, piaskownica i że będzie dobrze. Umówiłam się z Danutą Szaflarską w Kamiennych Schodkach. Miała taki w żar oczach a za kilka miesięcy miała kończyć setne urodziny. Spędziłam z nią cały dzień na rozmowie. Miała spojrzenie łobuziary, małej dziewczynki. Na kolację zjadłyśmy flaki. Podczas tej rozmowy powiedziała mi piękną maksymę: „Kaśka, pamiętaj nigdy się nie zmieniaj, jeśli tego nie będziesz tego chciała.” Spędziłam z nią dużo czasu i dużo się od niej nauczyłam.
KM: Książkę o Franciszku Pieczce mieliście z aktorem napisać razem. Nie zdążyliście. Jednak więź, relacja, która się między wami nawiązała otworzyła karty do jej napisania.
KS: Nasze pierwsze spotkanie z Franciszkiem Pieczką odbyło się w ciszy, w studiu radiowej Trójki przed audycją Myślidziecka 3/5/7. Franciszek Pieczka jak wszedł do studia, rozpłakał się. Ja byłam zszokowana. Szczególnie, że on w mediach był bardzo powściągliwy. Zdystansowany. Zaczął rozmawiać ze swoją zmarłą żoną. Ja włączyłam się w to. Po nagraniu zaproponowałam, że możemy wyciąć to zdarzenie przy montażu, jednak Franciszek Pieczka pozostawił mi decyzję. To było milczenie bardzo mocne, bardzo dojmujące, ale to nie było milczenie, które nas w jakikolwiek sposób krępowało. Ta rozmowa była bardzo wyczerpująca, emocjonalna. Po raz pierwszy Pieczka się tak otworzył, opowiedział coś o swoim życiu prywatnym. Trzeba podkreślić, że to był pierwszy wywiad tak szczery. Po nagraniu pan Franciszek wyszedł ze studia bardzo zmęczony. Trzeba przyznać, że już był bardzo wiekowy. Ale kiedy zobaczył mój mały, żółty samochodzik, natychmiast się ożywił. Kilka razy wsiadał do niego i z niego wysiadał. Zobaczyłam małego chłopca, w krótkich spodenkach. Widziałam, że ma z tego frajdę.
KM: Początek znajomości bardzo trudny. Czy miał wpływ na dalszą Waszą pracę?
KS: Miesiąc później zadzwonił do mnie aktor i zapytał, czy pojadę z nim na południe Polski. Zapytał czy poprowadzę jego spotkanie. Oczywiście się zgodziłam. Pojechaliśmy tam całą jego rodziną. Miałam możliwość spędzić z nimi kilka dni, w bardzo pięknym miejscu. Przyjrzeć się relacjom panującym w rodzinie, jak głowa rodu ustala sobie te relacje, jaki wielki jest tam szacunek. Wpadliśmy na pomysł wspólnie, że napiszemy książkę razem o nim. Niestety nie udało się, bo nadszedł czas pandemii, a potem pan Franciszek odszedł. Pogrzeb był rangi państwowej. Miałam imperatyw wewnętrzny, aby pożegnać się z Pieczką w sposób wyjątkowy. Zamiast wieńca, kwiatów wzięłam wafelki Prince Polo. Warto wspomnieć, że Franciszek Pieczka kochał te wafelki, zawsze miał je poupychane w kieszeniach. Każdego dnia Pan Franciszek szedł po zakupy na falenicki bazarek. Przechodząc obok przedszkola, przerzucał przez płot swoje ulubione, czekoladowe wafelki Prince Polo. Dzieci już na niego czekały, a wśród nich czekał na dziadka także jego ukochany wnuk Aleks. Książka powstała na podstawie rozmów z bliskimi Franciszka Pieczki – synem Piotrem i córką Iloną – sąsiadami, przyjaciółmi z artystycznego świata.
To było niezwykłe spotkanie. Rozmowa, która inspiruje by z pokorą, szacunkiem i uwielbieniem pielęgnować nasze wewnętrzne dziecko. By dać się zaskoczyć i otworzyć na to co prawdziwe. Pozwolić sobie na odwagę życia na własnych warunkach. Niech pozostanie z nami inspiracja, żeby uczyć się od dzieci, które patrzą na świat przez wyjątkowe okulary i wierzą, że mogą rozwinąć skrzydła! A my dzień po dniu rozwijajmy swoje!
Kinga Majewska