„Jesteśmy zwykłymi ludźmi, ale dzięki sile naszych marzeń… podczas rocznej włóczęgi pokonaliśmy 114 000 kilometrów – my, rodzice i dwójka dzieci., Nie korzystaliśmy z hoteli, spaliśmy w namiotach lub korzystaliśmy
z gościnności napotkanych ludzi.
JAKI TO KRAJ????????????????????????????
Tata Wojciech: Każde okno ma kraty, faceci chodzą z nabitymi giwerami w kieszeni, a ogrody są otoczone są drutem kolczastym pod napięciem.
Syn Wojtuś: Planowaliśmy zdobyć wulkan San Pedro mierzący 3020 metrów… Zaczął padać deszcz. Z początku mżyło, ale potem się rozpadało. Zrobiło się niebezpiecznie.
Córka Lusia: Ja miałam dość. Byłam wykończona, a czekało nas przecież schodzenie po błocie.
Mama Eliza: A wulkan Pacaya? Wszędzie pełno było parujących dziur w ziemi, a ja bałam się, że zaraz w jakąś wpadniemy. Na samym szczycie czuć było siarkę. Powietrze śmierdziało jak zgniłe jajka, a my zakrywaliśmy twarze”.
