Poniżej przedstawiamy wiersze Pana Bartosza Konstrat, który otrzymał wyróżnienie w XL Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Laur Jabłoni ‘2020”
Bartosz Konstrat – godło „MILK TOK”
* * *
to była kiedyś trawa, a teraz to siano, suche, niezdarne źdźbełka pozbawione
życia. to kiedyś była miłość, a teraz samotność dwóch zniechęconych twarzy, czterech
śpiących dłoni. to kiedyś było zwierzę, teraz tylko skóra, wewnątrz mięso,
robaki i zwietrzałe kości. to kiedyś było słońce, dziś to tylko miraż, sen, który
jak rozpacz rośnie w moim mózgu. miałem kiedyś prezenty dla całego świata, gwizdałem
skoczne piosenki, pozostało echo. pozostała ta cisza, ten zduszony oddech
zawieszony w powietrzu nad dzikim jeziorem. miałem kiedyś rośliny, rozkwitnięte
kwiaty, ogród za czarną bramą, królestwo zapachów. teraz tylko perfumy, tę sztuczną
namiastkę, maleńką buteleczkę z nieczytelnym logo.
* * *
myśl moja tak swobodna – kto mi to powiedział? ten piegowaty chłopak
w połatanych spodniach. myśl jego tak swobodna, dłonie całkiem sprytne, tną
powietrze gestami z dziwnych teledysków. świat dziś taki swobodny, w
niewidocznym ruchu, niby stały, a jednak pędzący w rozpaczliwą
przepaść. ale ktoś je wciąż lody, ktoś uprawia miłość, ktoś inny czyta książkę
z mądrością w tytule. gdzieś pędzą rącze konie na ekranie w sklepie, który
sprzedaje ekrany z końmi i kosmosem. to wszystko możesz kupić, a co możesz
sprzedać, co możesz dostać na darmo? może tę sentencję, że twoja myśl
swobodna, że jej nie okiełznasz.
* * *
rozpuściłem się w tobie, rozgwieżdżona noco, zobacz, jaka rozpusta
miota moją duszą. zobacz z jakim szaleństwem idę tą alejką, jak wchłaniam
czarne kwiaty rozpuszczonym wzrokiem. popatrz pod moje nogi, na wilgotne
ślady, które tutaj zostawiam, jak najdziksze zwierzę. popatrz na papierosa,
na czerwone oko, którym przeszywa ciebie, twoje piękne kłamstwo. popatrz
na pola śmierci, na bezbronność piskląt, które teraz się budzą, dają znak
drapieżcom. tak trudno milczeć, gdy świt rozpruwa twoje wnętrze, gdy
wywleka na zewnątrz lekkie światło dnia. jaka inna rozpusta może się z tą
równać, jakie inne szaleństwo ma podobny sens.
* * *
drogi panie doktorze, przecież te choroby to są tylko miazmaty, zestrzelone
ptaki. nie kłóćmy się ze śmiercią, dajmy jej pohasać, zamiast gorzkich pigułem
zjedzmy witaminy. mój drogi przyjacielu, po co te przyrządy, po co te
gabinety, gdy mamy galerie. popatrzmy na ten obraz, na to babie lato
schwytane przez malarza w niezwykłą płaszczyznę. nie mówmy już o kaszlu, to tylko
złudzenie, zaraz przyjdzie i razem pójdziemy na spacer. połóżmy się do
grobu i dobrze się bawmy, mój ty drogi medyku od siedmiu boleści. moje
oczy już słabe, dłonie drżą bez przerwy, więc nie częstuj mnie prawdę, podaj
dawkę kłamstwa.
