Nietypowa baba jestem
Są takie spotkania, które na zawsze zostaną w mojej pamięci. Doskonała Anna Seniuk wraz z córką Magdaleną Małecką-Wippich stworzyły niesamowitą atmosferę na sali. Było radośnie, było donośnie, było szczerze. Było życzliwie. A takiej relacji mama-córka-mama życzę każdej rodzinie. Pewne pokolenie kobiet ma po prostu klasę. Możemy się od nich uczyć. Przy pełnej sali widzów nie kryłam wzruszenia… czas płynął nieubłaganie szybko…. za szybko.
Anna Seniuk jest jedną z najwybitniejszych i najpopularniejszych polskich aktorek. Zagrała w wielu przedstawieniach teatralnych, filmach i serialach. Do Grójca przyjechała nie jako aktorka, lecz autorka książki „Nietypowa baba jestem”, napisanej razem z córką Magdaleną Małecką-Wippich. Na wstępie aktorka wyjaśniła, dlaczego do współpracy nad książką zaprosiła córkę.
-„Pomyślałam sobie, że jeśli to ma być taka prawdziwa książka, to może nie taki nieznajomy dziennikarz będzie to prowadził, bo wiecie Państwo, ja jestem introwertykiem, jestem taką osobą dosyć zamkniętą, otwieram się przy ludziach, których znam […] co będzie mnie jakiś obcy człowiek pytał o moje różne intymne rzeczy? A poza tym myślę sobie tak – dziennikarzem to można manipulować, to znaczy mogę opowiadać to co ja chcę, jak chcę, a on tego i tak nie sprawdzi. Więc żeby być uczciwą poprosiłam Magdę.”
Magdalena Małecka-Wippich przyznała, że od początku uważała pomysł napisania książki o mamie za nepotyzm. Przyznała, że Anna Seniuk jest niesamowicie trudną, zamkniętą osobą. Kiedy podpisały umowę z wydawnictwem to w zasadzie mama zniknęła i była nieosiągalna. Ciągle była zajęta i robiła jakieś wymówki. Dopiero córka zaszła w ciążę, mama poczuła że to ostatni moment na napisanie książki.
Na komunię - dziennik babci
Anna Seniuk porządkując mieszkanie przed remontem zajrzała do pudeł z pamiątkami rodzinnymi. Oglądając fotografie po rodzicach, babciach, pradziadkach zdała sobie sprawę, że właściwie nie ma już o to kogo zapytać kto jest kto. Pomyślała, że trzeba jak najszybciej dla wnuków opisać: skąd jesteśmy, kim jesteśmy.
-„Kiedy dzieci i wnuki zaczynają interesować się rodziną, to znaczy wychodzą z tego młodzieżowego wieku, to najczęściej nie mają już o nią kogo spytać. Dużo więcej wiemy o ludziach renesansu, baroku, o ich dziełach, życiorysy, ciekawostki, a co wiemy o własnym dziadku, babci czy prababci? Jeżeli nie znajdziemy takiej informacji w internecie, no a nie znajdziemy, to nic nie wiemy. […] Nie raz myślimy jaki prezent im dać z okazji komunii, urodzin, imienin, jeszcze smartfon, jeszcze coś tam, ja myślę, że oni będą bardzo wdzięczni za ten albumik, za ten dziennik babciny czy dziadczyny kiedy dorosną, kiedy będą już tak po 40-stce”
Aktorka twierdzi, że starość jest wspaniałym wiekiem. Można mówić co się chce, gdzie się chce, o czym się chce. Najwyżej powiedzą, że ma coś nie tak z głową. Doszła dopiero niedawno do tego, żeby zwyczajnie cieszyć się z chwili, która właśnie jest.
W teatrze czułam przyjaźnie dobrych ludzi
Są takie mity, że w teatrze to jest zawiść i podkładanie sobie nóg. Anna Seniuk będąca w teatrze prawie 60 lat podkreślała, że nie odczuła żadnego dyskomfortu. Zawsze czuła tam wielkie, wspaniałe przyjaźnie dobrych ludzi. To nie jest tak, że konflikty między nimi są większe niż w innych instytucjach. Uważa, że są takimi samymi ludźmi jak osoby pracujące w innych środowiskach. Uwypukla, że miała wielkie szczęście, bo trafiła na wiele fantastycznych osób, które ukształtowały jej życie
-„Kiedy dostałam propozycję, aby wykładać w szkole […] poszłam do profesora Aleksandra Bardiniego, z którym miałam przyjemność się przyjaźnić razem z mężem i zapytałam –– Panie profesorze, ale jak to tak uczyć? A on powiedział mi dwa słowa, których trzymam się jak pijany płotu przez tyle lat. Powiedział – Nie kłamać.”
Anna Seniuk uważa, że naprawdę nie mogła mieć lepszego mentora, człowieka, który mógł poradzić. Młodzież jest bardzo wrażliwa, mądra, inteligentna. Nowy profesor jak coś zacznie kombinować albo coś kręcić, ludzie to wyczują. Młodzi ludzie to wyczują. Jeżeli czegoś nie wiedziała, mówiła o tym wprost. Szczerość buduje autorytet. Nie kłamstwo.
Irytacja dzieci
Magdalena Małecka-Wippich przyznaje, że pytanie jak to jest być córką Anny Seniuk, wprawiało ją w skrępowanie. Nie bardzo przecież wie, jak to być córką kogoś innego. Przyznaje, że ze względu na częstotliwość zauważania mamy w różnych miejscach, po prostu budziło to jej i brata irytację. To nie była pojedyncza sytuacja. Różne osoby zaczepiały mamę będąc przy tym nad wyraz wylewne. Nieznajomi z ogromną łatwością wyznawali jej miłość i uwielbienie. Popadali w zachwyty. Niektórzy chwytali mamę za rękę, prosili o zdjęcie, autograf. Jako 5-6 latkowie znaleźli na te krepujące sytuacje sposób- pokazywali ciekawskim język.
Bycie mamą to duże wyzwanie
Anna Seniuk wspomina, że kiedy sią zakochała i podjęła decyzje o ślubie oraz wyjeździe w podróż poślubną musiała zrezygnować z roli w „Chłopach”. Dostała w środowisku filmowym wilczy bilet. Na szczęście grała dużo w teatrze, więc nie odczuwała posuchy w zawodzie. Popularność czasami pomogła w zdobyciu szynki spod lady dla dzieci. Zdobywanie nowych umiejętności - jazda konno, jazda traktorem, oranie pługiem czy też dojenie krów- potrzebnych do granych ról, też pochłaniało trochę czasu z życia rodzinnego.
-„Dla aktorki bycie mamą to jest duże wyzwanie, np. wieczorem kiedy dziecku trzeba opowiedzieć bajkę, po głowie pogłaskać, przykryć kołderką, bo matki nie ma wtedy, prawda? No ale na szczęście był ojciec, który pracował w domu i opowiadał bajki.”
Obalamy wizerunek Anny Seniuk
Powstał wizerunek aktorki jako ciepłej, domowej osóbki. Córka Magdalena całkowicie temu zaprzecza. Mama gotowała, ale potem musieli jeść krupnik przez 4 dni. Na Wigilie zamawiała catering, a pierogi dostawała od świętej pamięci sąsiadki. W książce córka pisze: „mama jest raczej gwiazdy zaprzeczeniem. Nie ma szofera (…), nie korzysta z porad dietetyka, nie nosi futer ani drogiej biżuterii (…), nie ma własnego menagera (…), nie mieszka w ekskluzywnej willi”. Najbardziej podoba się jej, że mama nie chodzi na salony uzasadniając, że jak się leży w takim salonie, to tylko czas płynie a to jest marnowanie czasu.
-„Tak, ja tak czuję, że się starzeję. Bo jak tak leżę i słyszę tykanie tego zegara to tak myślę – Boże jak ten czas leci, a ja tu leżę, leżę, leżę i się starzeję. No i tu jeszcze jeden donos na mnie jest… No pisze, że jestem uparta, a ja nie jestem uparta. Nie jestem, nigdy nie zrobiłam awantury, nigdy nie walnęłam pięścią w stół, nigdy nie krzyczałam specjalnie, ale Magda uważa, że ja i tak powoli swoje osiągnę; po cichutku, cicha woda brzegi rwie, mówi – I tak postawisz na swoim.”
Ciągły ruch kontra spokój
Na zakończenie spotkania padło od publiczności pytanie dotyczące temperamentu aktorki. Z jednej strony jest ciągle w ruchu a z drugiej strony podkreśla w wywiadach, że lubi jechać na swoją wieś, gdzie ma spokój i cisze. Jak pytająca Małgorzata Rupiewicz zauważa trochę się to kłóci, jednak można pogodzić.
-„Tak, to jest mój azyl, moja prawdziwa natura to jest właśnie to, że ja zawsze lubiłam się zamknąć, pobyć sama, przez całe dzieciństwo były zmiany, przeprowadzki, ciągle miałam nowych nauczycieli, nowe przyjaźnie. Kiedy już się przyzwyczaiłam do jednego miejsca zaraz znów musiałam wychodzić przed klasę i się przedstawiać, zawsze to był taki wstyd, takie skrępowanie i ja nauczyłam się być sama. Mieliśmy małe mieszkanko, właściwie jeden pokój przez jakiś czas, więc uwielbiałam być na strychu, sobie znajdowałam stare jakieś książki, pisemka, w piwnicy sobie zrobiłam kącik i tam lubiłam sobie przesiadywać.”
Po części oficjalnej był czas na rozmowy kuluarowe oraz zdobycie autografów.
Kinga Majewska