III nagroda w XLI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Laur Jabłoni ‘2021”.
Poniżej przedstawiamy wiersze Pani Wioletty Jaworskiej, która otrzymała III nagrodę w XLI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim "O Laur Jabłoni '2021".
Wioletta Jaworska; godło „KRÓLICZEK”
wykluczenie
najbezpieczniej przypatrywać się florze:
szarym kikutom trwa, bezlistnym drzewom –
ogołoconym z zieleni starcom
albo faunie: sarnom wychodzącym o zmroku
na żer lub myszom – ofiarom srokosza
jest kwiecień mamo – zazwyczaj siedziałaś na podwórku
podpierając ramiona jak gałęzie po zaowocowaniu
na drzewie ławki
kolejna zimna wiosna z pandemią
a ty lubiłaś ciepło i świeże powietrze
jakbyś czuła, że kiedyś zabraknie oddechu
nie ma już ogrodu – trawa wchłonęła tulipany i begonie
krzewy róż znikły od braku ręki
a dom nie pachnie ciastem ani obiadem
tylko ojciec nadal siedzi pod oknem po drugiej stronie stołu
– dobrze, że przyjechałaś – mówi
trochę szybciej czas mi zleci
wymieniamy krótkie zdania
jakby już nie mogło być opowieści
prześlizguję wzrokiem jak pędzlem po ścianach
rejestruję wszystkie ubytki i ślady – kosmetyki
położone na ladzie szafki grzebień z resztkami
kodów DNA
w korytarzu nad stacjonarnym wisi wasza ślubna fotografia
jakby czekał na telefon albo sam chciał dzwonić
nie pytam – od twojej śmierci rozmowa nam się nie klei
wjadę w którąś niedzielę – rzucam, a on podnosi przymglony wzrok
i odpowiada – tylko pamiętaj, że wtedy nie jestem sam
(mogłabym przysiąc, że widziałam błysk w oku)
choć każde zdjęło ochronną szmatkę z twarzy – jest tak
jakby pod skórą narosły dziesiątki masek
reminiscencje
urodziłam się przypadkiem – nieplanowo
tuż po drugim bracie
(podobno) najbardziej ucieszyła się matka
podłączono mi tlen i zmuszono do oddychania
choć później nie było wcale łatwiej – najmłodsza
bez głosu najlepsza do dokuczania
pamiętam drugą wieś i pobliski staw
w którym ojciec zimą wykuwał przerębel
– żeby ryby nie zdechły – mawiał
a my mieliśmy uważać – niestety
wpadłam po samą szyję
gdyby nie dłonie najstarszego z rodzeństwa
pozostałby mokry (czerwony) kożuszek
i krucha niepamięć
do trzeciej wsi przeprowadziliśmy się latem
żeby wszędzie było bliżej (kościół przedszkole
nawet przychodnia, a zwłaszcza przystanek)
nie trzeba było jeździć rowerem
długo mówiłam byłem zrobiłem
jakby w domu było trzech chłopców
żadnych dziewczynek – od początku
chciałam wzbudzać męski autorytet
atrybut ojcowskiej akceptacji
wszystko daremnie – dobre stopnie
liceum nauka i praca – nie da się zasłużyć
gdy nie ma miłości bezwarunkowej
pandemicznie
dżdżysty listopadowy przepływ
liści w kolorach żółci czerwieni
i brązu – miesza (się) w głowie
pod psimi łapami – niczym śnieg
rozbryzguje na boki – wchłaniam
nozdrzami czerstwość kory drzewnej
i zgniłość ściółki leśnej – przenika
czas przez trzewia porośnięte mchem –
nie odróżniam perydermy od skóry –
chropowacieją po równi
głodne wilgoci zawieszonej rosą
w sieci pajęczej – czujesz?
jestem lasem – mnożą się we mnie drzewa
wypełzają otworami liście – kanały
płucne – pęcznieję
od nadmiaru zdrowego powietrza
mimo pandemii
chce się żyć