Mam ochotę na niespodziankę - relacja ze spotkania z Marcinem Dorocińskim.
Wieczór 07.02.2024 był naprawdę wyjątkowy. Znakomity gość zainteresował tłumy, a sala spotkań pękała w szwach. Marcina Dorocińskiego przedstawiać nie trzeba: świetny aktor, teatralny i filmowy, który szturmem podbija zagraniczne rynki, działacz społeczny i wielbiciel zwierząt. Tego wieczora przyjechał do Grójca specjalnie dla gości Biblioteki. Pełne emocji, śmiechu i anegdot spotkanie poprowadziła Dyrektor Biblioteki: Kinga Majewska.
Nasza planeta - nasz dom
Wieczór rozpoczęła opowieść o napisanej przez Marcina książce “Na ratunek. Rozmowy o zwierzętach, naturze i przyszłości naszej planety”. Ta pozycja to wywiady o naturze, świecie i roli człowieka; rozmowy z mądrymi ludźmi, którzy troszczą się o otaczający nas świat i pomagają zwierzętom. Jak powiedział nasz gość, spotkania z nimi otworzyły mu oczy na wiele spraw. Dowiedział się co zrobić gdy spotkamy rannego ptaka, nietoperza czy jeża. Znalazł odpowiedzi, które przydałyby się wielu z nas. Usłyszał piękne historie o powrocie do zdrowia zwierząt, które czasem same sobie nie poradzą. Tym właśnie chciał się podzielić. Z wielką skromnością twierdził, że nie uważa się za niezwykle ciekawą osobę, o której warto opowiadać. Znalazł się w sytuacji, w której może wykorzystać media i swoją popularność aby zrobić coś dobrego. Tak jak w niezwykłej kampanii WWF: “Niszcząc przyrodę, niszczymy własny dom”. Opublikowano spot, w którym Marcin Dorociński niszczy, rozwala i obraca w ruinę swój dom. Pruje poduszki, przewraca meble. Szokuje i porusza by zwrócić uwagę na konieczność dbania o naszą planetę.
Jego serce dla zwierząt znajduje odzwierciedlenie w pracy na rzecz adopcji. Wraz ze swoją agentką Anią pomogli dać nowe życie wielu psom ze schroniska. On sam też stworzył dom dla przygarniętych “członków rodziny”. Ciepło i pięknie mówił o czworonogach, ich bezwarunkowej miłości, empatii i sercu. Zauważył, że miłości człowieka może nauczyć nawet ośmiornica.
Mistrzowie zero waste
W czasach kiedy panuje moda na zero waste Pan Marcin wydaje się prawdziwym orędownikiem tego nurtu. Z ogromnym szacunkiem opowiadał, jakimi mistrzami takiego podejścia byli jego rodzice. Wynikało to z czasów, w których żyli, ale i ich umiejętności i światopoglądu. Wspominał, że kiedy ubrania nosiło się z dziurami to działo się tak, bo były przetarte, a nie ze względu na modę. Z kawałków materiałów powstawały barwne kapy, spożywczych odpadków było naprawdę niewiele. Dziś sam stara się zwracać uwagę na takie aspekty jak gaszenie światła, zakręcanie wody. Zamiast kupić coś nowego można się wymienić, poszukać, tak jak kiedyś i nadać przedmiotom nowe życie. Właśnie ta nasza codzienność się liczy.
Wartość słowa
Z pokorą i uznaniem opowiadał o swoim dzieciństwie, tłumaczył jakie wartości starali się przekazać mu rodzice. Uczyli że ma znaczenie mówienie dzień dobry, dziękuję i życie tak by słowo miało znaczenie. “Ja się staram wedle tego żyć”.
Marcin gola!
Wielu z nas kojarzy piłkarskie występy naszego gościa w reprezentacji aktorów. On sam przyznał, że jako dziecko marzył o piłkarskiej karierze, oglądał Bońka czy Diego Maradonę. Śnił, że w ważnym meczu zdobywa bramkę w decydującej minucie. Kontuzja przeszkodziła jego sportowym planom, ale sen się ziścił. Kiedy Olaf Lubaszenko zaproponował mu udział w drużynie aktorów i grali mecz z mistrzowską drużyną z Włoch. Nasi aktorzy stanęli na boisko przeciwko drużynie z Erosem Ramazzotti i… właśnie dzięki jego wyśnionej bramce wygrali mecz! Rozbawiając do łez publiczność, przytoczył anegdotę kiedy jechał w taksówce ze znanymi Agatą Kuleszą i Małgorzatą Kożuchowską. Kierowca nie rozpoznał jednak tych pięknych aktorek, a właśnie Dorocińskiego. Co istotne nie w kontekście gry aktorskiej, a grania w piłkę.
Aktor, który miał być strażakiem
Jak to bywa w życiu, droga do zostania aktorem nie była ani oczywista, ani prosta. Początkowo myślał o tym, aby pójść do szkoły gastronomicznej. Na nasze szczęście los pokrzyżował mu plany, bo się tam nie dostał. Jak sam to ujął, otworem stanęły przed nim wrota Zespołu Zawodowych Szkół Mechanicznych. Tam przypadkiem, z okazji występów na 11 listopada, okazało się, że kiedy zaczął recytować Redutę Ordona zgromadzeni po prostu go słuchali... Pomysł szkoły teatralnej podrzuciła nauczycielka historii. Alternatywą dla aktorstwa była straż pożarna. Chyba wszyscy się cieszymy, że jednak się udało!
Pan Marcin z refleksją podsumował, że kiedy aktor uczy się grać, to trzeba wziąć te wszystkie wiadomości, informacje ze szkoły, a potem je wszystkie zapomnieć i zbudować siebie na nowo. Przyznał, że czuje się komediowym aktorem, na co jako jedna z pierwszych zwróciła mu uwagę pani Anna Seniuk. Grał z nią w jednoaktówkach Czechowa. Powiedziała: “ty śmieszny jesteś” i to był prawdziwy komplement! Zgromadzeni na sali mogliby powiedzieć to samo, gdy kolejne anegdoty wyciskały łzy ze śmiechu. Aktor sam przyznał, że “Lubi komedie i rozśmieszanie ludzi”.
Skuteczna selekcja
Dyrektor Biblioteki przytoczyła opinię, że jeśli w filmie występuje Dorociński - to musi to być coś dobrego. Postawiło to pytanie o proces selekcji ról. Aktor opowiedział jak ze swoją agentką Anią odeszli z dużej agencji. Zrobili to, bo chcieli robić rzeczy po swojemu, spróbować uderzyć na rynek zagraniczny. Czasem mają odmienne poglądy na temat tego jaką rolę przyjąć. Jak przyznaje, dziś może wybierać, ale kiedyś tak nie było. “Gambit królowej”, “Wikingowie: Walhalla” czy “Mission Impossible” pokazują, że to była słuszna decyzja. Dziś sam, kiedy w telewizji natknie się na “Obławę” czy film “Jack Strong” to że chętnie na nie spojrzy.
Pytania z sali
Zapytany o marzenia odpowiedział, że życzy sobie zdrowia i aby wojna się skończyło “Jestem trochę jak miss Polonia w tym temacie. Życzę sobie byśmy byli zdrowi i pokoju na świecie”. Powiedział też, że w planach zawodowych rzadko wyraża życzenia, bo “ma ochotę na niespodziankę”. Mimo to, przyznał, że jest mnóstwo aktorów, z którymi chciałby zagrać. Zgromadzonym uchylił rąbka tajemnicy o nadchodzących projektach z wielkimi nazwiskami, ale o tym na razie cicho sza!
Wróciliśmy w rozmowie do filmu “Boisko bezdomnych”, projektu na podstawie scenariusza Przemysława Nowakowskiego. Tam znani aktorzy grali bezdomnych, przygotowujących się do mistrzostw świata w piłce nożnej. Aktor z przejęciem opowiadał, że na własnej skórze doznał ostracyzmu, kiedy ucharakteryzowany do roli został wyproszony z baru i nie mógł napić się herbaty.
Jednym z jego ulubionych filmów jest “Róża”, gdzie grał z Agatą Kuleszą. Jak twierdzi filmem ulubionym, ale też takim, który najwięcej go kosztował. Przypomniał fragment kiedy grany przez niego bohater czytał przejmująco umierającej. Nagle reżyser przerwał nagrywanie sceny tłumacząc, że pani Agata nie może płakać, bo przecież nie żyje. Udział w projekcie był trudny emocjonalnie, ale jak powiedział “myślę, że skoro tyle mnie to kosztuje, to musi tak być’.
Nie mogło zabraknąć pytania o kultowego już Despero z “Pitbulla”. Gość przyznał, że starannie przygotowywał się do tej roli. Jeździł z policją na akcje, nawet brał udział w przesłuchaniach, a nawet z poświęceniem spiłował część zęba wprawiając w osłupienie swojego dentystę.
Kiedy jeż się nie jeży…
Zapytany co zrobić, kiedy na swojej drodze spotkamy jeża poradził, nawiązując do porad z książki, aby zostawić go w spokoju. Chyba że zauważymy krew, albo brak zwijania w kulkę - wtedy najlepiej wezwać odpowiednie służby. Najważniejsze by nie zaszkodzić zwierzęciu, a to możemy zrobić, nawet jeśli chcemy pomóc i mamy dobre motywy.
Żal było kończyć. Pan Marcin podzielił się z nami ogromem energii i dobrych emocji. Pani Dyrektor Biblioteki podziękowała mu za otwartość z jaką podchodzi do bibliotek, za to że chętnie do nich przyjeżdża i jest dostępny dla swoich fanów. Posypały się kolejne zaproszenia od naszych wyjątkowych gości: Bibliotek z Piaseczna, Mszczonowa, Milanówka i Wołomina.
Na zakończenie, zgodnie z tradycją spotkań autorskich można było dostać autograf i zrobić sobie zdjęcie, a kolejka była naprawdę długa! Dziękujemy Czytelnicy, że byliście z nami. Dzięki Wam nasz gość, jak powiedział, czuł się wyjątkowo!
Anna Skoczylas-Mikołajczyk