Poniżej przedstawiamy wiersze Pani Ireny Wandy Niedziałko, która otrzymała nagrodę specjalną za zestaw wierszy o tematyce grójeckiej w XL Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Laur Jabłoni ‘2020”
Renata Malinowska – godło „BLUSZCZYK KURDYBANEK”
Getto w Grójcu
Dzień w rejonie Kościelnej, Mszczonowskiej i Zatylnej
zaczynał się przed świtem
dziadek Mosze gramolił się z siennika
wypełzał spomiędzy dzieci i żony
i mamrocząc poranne modlitwy
wyruszał na łowy uzbrojony
w dwa złote zęby
które wyrwał wieczorem
próbował upolować cokolwiek
obszar miał ograniczony kilka ulic
getta w Grójcu to cały świat gęsto zaludniony
Takich jak on było wielu
złote zęby, stare monety czy zegarki po dziadku
musieli wymieniać wspomnienia na chleb
o winie nikt nie myślał choć przecież tam
także się piło
próbował pływać na łupinie z buraków i kartofli
przez morze podczas wojennej burzy
z góry skazany na porażkę
kwadrat ulic zawężał perspektywy
coraz bardziej coraz gęściej w izbie
a jednak przetrwali
do lutego 1941 roku.
Dziadka Mosze upolował młody Niemiec
bo za wyjście z getta karano śmiercią.
Ogryzek
Było piękne karminowa czerwień idealne kształty były dowodem romansu słońca z ziemią
gładkie bez jednej zmarszczki bez jednego śladu zepsucia bez robaka który niszczyłby
wnętrze miękkie soczyste pachnące wilgocią ziemi przymierzem z wiatrem
Było idealne czas mimo że nie ma zębów nadgryzł je nie trafiło w dobre ręce nieco obite
skórka nie tak jędrna pomarszczona wilgoć wyparowała z łzami którymi płakało codziennie
tylko miękkie wnętrze pozostało
Poznano się na nim uznano że jest na tyle dobre że można gryźć zabierać po kawałku to co
miało to czym było ślady zębów nie bolały przez chwilę żyło nadzieją że tak będzie stale
będzie w rękach będzie otoczone czułością dawać siebie karmić
Z marzeń został ogryzek rzucony obok śmietnika nie nosi śladów dawnego życia marna
karykatura jabłka pożywka dla mrówek
coś z Niemena
Połacie żółci falują gdzie oko przyłożyć
jesień się nimi zaczyna jeśli wierzyć piosence
a ja, ja nie jestem ta dziewczyna
choć wychodzę gubię drogę coraz częściej
nigdzie nie ma mojej sieni, listy wiatr rozrzucił
i do szkoły już prowadzę tylko dzieci
a ja, ja nic na to nie poradzę
chociaż staję, zwalniam, to czas leci
wrzesień wkłada przez próg głowę
za nim tupie niecierpliwie październik
a ja, ja zapomniałam już właściwie
chociaż długo wychodziłam do cukierni
z przemodlenia już nie bywam senna
nie spotykam nocy z dniem gdy składam głowę
a ja, ja cóż, dziś całkiem dobrze śpię
choć jesienią w duszy burze mam. . . majowe.
Jak jest między nami
Tak cicho między nami
niebiesko od ekranów
słowa utknęły i spływają do wewnątrz
jak łzy coś dławi nas w gardle
niczym kość niezgody na taką codzienność
czarny Kot pręży grzbiet
a księżyc wystawił tarczę na naszą stronę świata
żadna gwiazda nie spada i nie zacznie się szczęśliwa historia
tyle lodu między nami puste miejsce po drugiej stronie łóżka
oszronione ciepłem oddechu nie dam rady rozmrozić tej przestrzeni
pestka czyli o mnie
nic nie znacząca rzucona przy drodze
którą przechodzą tłumy
wdeptana w piach niepotrzebna
bezbronna nieporadna
nie umiejąca odnaleźć się w swej małości
pomiędzy wielkimi tego świata
leżąca w bezruchu
a jednak pełna życia
chroni je twardą skorupką
wystarczy trochę wody
trochę czułości ciepła
wyda owoc