Poniżej przedstawiamy wiersze Pani Ireny Wandy Niedziałko, która otrzymała III nagrodę w XL Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim "O Laur Jabłoni '2020"
Irena Wanda Niedzielko – godło „START”
Płonie Biebrzański Park Narodowy
bobry wydry gronostaje
opuście woje żeremia i tamy
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
zostawcie nory lisy jenoty łasice
wilki tchórze kuny borsuki
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
młode łosie sarny jelenie
schowane w brzozowych olsach
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
czajki bekasy kuliki z kęp turzyc
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
ropuchy rzekotki zaskrońce
padalce żmije porzućcie trawy
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
ważki roje barwnych motyli
modraszki błyszczki wstęgówki
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
bagnice rosiczki wełnianki
z nadbiebrzańskich torfowisk
okrężnice trzciny i jaskry
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
jesiony dęby sosny świerki
bluszcze przylaszczki konwalie
wyjdźcie nam na spotkanie
zginęły w pożarze
hańba przyrodobójcom!
In memoriam
(Pamięci dr-a Eckerta)
Das bin ich als klein Bub*
odpowiedział pan na moje pytanie
o chłopca z portretu
i rozczulił się pan na wspomnienie
samego siebie sprzed osiemdziesięciu pięciu lat
jak zresztą na każdy cień wspomnienia
bliskich osób miejsc zdarzeń
pamiętam też ten pana ośli upór
aby siedzieć na hallu na sofie
kiedy należało iść spać
i łzy wylane po popołudniowej drzemce
bo przed chwilą umarli tatuś i mamusia
czas spłatał figla
i cofnął się właśnie o dwa pokolenia
a później było już tylko milczenie
i porozumiewanie się z otoczeniem smutkiem
który na stałe osiadł w wielkich oczach
wózek pampersy kroplówki szpitale
życie z Alzheimerem za pan . . . wróg
wymknął mu się pan w ostatniej chwili
gdy szczęki zacisnęły się aby nie przyjąć posiłku
i jutro oznaczało już tylko śmierć głodową
pewnego pięknego październikowego dzisiaj
umarliśmy
pan dla tego świata
ja dla tego miasta
*To ja jako mały chłopiec
Obojętność
Nowe przykazanie daję wam,
abyście się wzajemnie miłowali
J 13, 34
Auschwiz nie spadło z nieba
nigdy nie znaleziono tu kawałka złamanej aureoli
albo choćby kilku piór ze skrzydeł anioła
Auschwiz narodził się w piekle
ludzkiego umysłu
tuptał dreptał małymi kroczkami
tysięcy nóg nóżek obutych różnie
dla niepoznaki że w środku kopyta
udeptywał dla siebie grunt zbliżał się osaczał
łamiąc wszystkie przykazania
jego świadkowie złamali tylko jedno
nie bądź obojętny
i stało się to co stało się tutaj
za bramą z napisem Arbeit macht frei
wykutą ze stali
z wielkodusznie ofiarowanych na ten cel
wideł
Trzy Anioły
Złoty
Anioł Żniw przybywał co roku z południa
całe lato widzieliśmy go z okien
chodził w złotej szacie przewiązanej powrósłem
miał skrzydła z dojrzałych kłosów pszenicy
a na głowie wianek z maków polnych
brodził w zbożu albo przemykały boso po ścierniskach
zawsze nosił dzbanek z czarną kawą
Zielony
Anioł Dróg Polnych i Ścieżek
można go było spotkać od wiosny do jesieni wszędzie
ale najchętniej przebywał na północ od domu
tanecznym krokiem przemierzał pola ścieżki i dróżki
a zielone włosy i trawiaste skrzydła falowały na wietrze
tylko czasem przysiadał na chwilę na między
aby posłuchać kościelnych dzwonów
Przezroczysty
Anioł Rzeki mieszkał na wschodzie nad Dunajcem
najbardziej dziki jedyny z trzech którego się bałam
i który zawsze najbardziej mnie fascynował
miał wiecznie mokre włosy i wodnistozielone oczy
i był prawie całkiem przezroczysty
nigdy nie przekraczał granicy wału i żeby go zobaczyć
trzeba było się zapuścić w nadrzeczne zarośla i krzaki
najczęściej widziałam go z tyłu z nieruchomymi skrzydłami
wyplecionymi z szarej wikliny zbyt ciężkimi do lotu
siedząc na brzegu wpatrywał się w nurt rzeki
trzy Anioły czuwały nad moim dzieciństwem
to po nich do dziś rozpoznaję
która Ziemia jest moja
Do Śmierci. . .
proszę Śmierci tak się nie robi
że ledwie człowiek pół wieku przekroczy
a zaraz się go wirusem straszy
i uporczywie zagląda mu w oczy
nie wiem czemu Ci tak zależy
by człek czym prędzej na wieki zasnął
tak się nie robi zwłaszcza ludziom
co mają rodziny przyjaciółki i pasuje
przecież chciałoby się jeszcze w Tatrach
tras parę przejść strzelić fotki
a na wieczorach panieńskich poruszyć
masę spraw nie cierpiących zwłoki
Śmierć sobie chyba nie zdaje sprawy
jak życie wtedy jeszcze cieszy
jak się cholernie jest ciekawym
kolejnych wnuków następnych wierszy